Cytaty:Felix, Net i Nika oraz Bunt Maszyn
Ten artykuł zawiera wybrane cytaty z książki pt. Felix, Net i Nika oraz Bunt Maszyn, wydania z 2011r.
Cytaty[edytuj | edytuj kod]
Cytaty z wydania z 2011r.
- - Oskarżony ma się zwracać do mnie "wysoki sądzie"
- Masz najwyżej metr pięćdziesiąt.- Wymiany zdań między Eryką Surowiec, a Netem podczas posiedzeń sądu uczniowskiego.
- -...proszę najwyższego sądu.
-Wystarczy "wysokiego sądu".
-Po cóż się tak ograniczać? W tym wieku się jeszcze rośnie. Na luzie dobijesz do metra sześćdziesięciu.
- Wymiany zdań między Eryką Surowiec, a Netem podczas posiedzeń sądu uczniowskiego.
- Net wyglądał inaczej niż zwykle. Miał na sobie bordowe palto z wielkimi guzikami, różowy szalik, czarne trzewiki i różowy moherowy beret. W dłoni trzymał torbę podróżną ze sztucznej skóry, a przez ramię miał przewieszoną małą damską torebkę. Twarz Neta najbardziej się zmieniła, bo przypominała twarz pięćdziesięcioletniej kobiety.
Fakt, że to naprawdę jest pięćdziesięcioletnia kobieta, dotarł do Niki po dobrych paru sekundach.- Pierwsze spotkanie Niki i Ameli Mickiewicz.
- Ale nawciskałeś się guzików za wszystkie czasy - odparła z ulgą jego żona i chwyciła go pod ramię. - Szczęście, że nic nie zepsułeś, jak na Ukrainie w osiemdziesiątym szóstym.
- Zdzisława Klepaczowa do swojego męża, Henryka Klepacza
- - Jaka bomba? - zapytał Net.
- Ta, którą szanowny pan właśnie trzyma. - - Promocyjny żurek dla pana - oznajmił błyszczący chromami Robokelner, stawiając przed Polonem talerz.
- Zamawiałem zwykły żurek. - Wynalazca podejżliwie wpatrywał się w talerz. - Aż boję się zapytać, dlaczego jest promocyjny.
- I słusznie. Za chwilę przyniosę schabowy dla drugiego pana.
- Czy on też będzie promocyjny? - zapytał informatyk.
- Pana obawy są w pełni uzasadnione. - -Ktoś mnie poprosił
-Pewnie staruszka której nie chciało się stać w kolejce
(Felix i Net w kinie)
- -(...) Wygląda na to, że ten wieczór spędzimy razem.
- Nie wyglądasz na zachwyconego.
- Nie, to nie to...
- Ej, przecież wszyscy wiemy, o co śmiga. - Net mrugnął porozumiewawczo.
- Weź ją ze sobą - poradziła Nika.
- No - potwierdził Net. Może starzy wreszcie zauważą, że skończyłeś już przedszkole.
- Miałem jej pokazać Golema Golema - wyznał ciszej Felix.
Net zagwizdał z wrażenia.
- Znalazłeś dziewczynę, która chce słuchać o przewadze serwomechanizmu nad przekładnią planetarną. Brawo!
Felix spojrzał na niego tak ciężko, jak tylko potrafił.
Felix Net i Nika (o Laurze)
- Ten cały Pępuś za dwadzieścia lat będzie miał ksywę Pępek i będzie nosił T-shirt z napisem "I'm still living with my parents". Za trzydzieści lat, jak rodziców zabraknie, zostanie Pęposławem z własnym mieszkaniem w bloku. Tam się roztyje do postaci Pępola...
Net
- — Niezłe — przyznał [Net]. — Co to jest?
— Gulasz koala.
Chłopak z trudem przełknął, a przed oczami stanął mu obraz sympatycznego torbacza siedzącego na gałęzi eukaliptusa.
— To koala nie są pod ochroną? — zapytał ostrożnie.
— Te zrobione z wołowiny to chyba tylko w Indiach. Net spojrzał na zawartość swojego talerza.
— Krowiala — mruknął i zabrał się do pochłaniania porcji.
- — [...]Głos ma obrona, Gilbert Kurtacz.
Zza laptopa wystawała tylko ciemna czupryna Gilberta. Jej właściciel nie zwracał uwagi na nic poza ekranem i klawiaturą, w którą klepał.
— Gilbert! — podniosła głos Eryka, znów bez rezultatu. — Czy ktoś z widowni może obudzić obrońcę?
Jednoosobowa widownia, składająca się z Niki Mickiewicz, klepnęła Gilberta w ramię.
— Co? — Wyrwany z lektury Gilbert rozejrzał się po sali. — Aha! Proces. — Nacisnął „Ctrl" i „S", wstał, spojrzał w okno, zamyślił się i zrobił mądrą minę. Gdy wydawało się już, że nic więcej się nie wydarzy, przemówił — to nie była zwykła dewastacja, taka spontaniczna, z jaką można się spotkać po zjedzeniu nieświeżego serka homogenizowanego. To był bestialski wandalizm dokonany ze szczególną premedytacją. Ów barbarzyński akt wymagał dogłębnych przemyśleń i długich przygotowań, a nawet wydatków. Przecież oskarżony musiał nabyć trzy litery „N", trzy litery „I", a nawet trzy litery „E". W dodatku oskarżony chełpi się tym czynem, sam bowiem umieszcza film w internecie. Co więcej, kpi sobie z wysokiego sądu, żartując na temat niskiego wzrostu i nadwagi przewodniczącej.
— O nadwadze nie było ani słowa — sprostowała zdezorientowana Eryka.
— Ale na pewno też to planował. W umysłach takich wykolejeńców lęgną się same złe przymiotniki, wśród których banalne „gruba" jawi się komplementem.
— Dziękuję! — Eryka uderzyła młotkiem. — To wystarczy.
— Drobiazg. — Gilbert usiadł i powrócił do laptopa.
— Dzięki. — Net pokiwał głową. — Jesteś moim obrońcą, wiesz?
— Poważnie? No, ale i tak nieźle wyszło.
Gilbert, Eryka, Net podczas pierwszej rozprawy sądu uczniowskiego
- Gilbert zrobił minę tak mądrą i dorosłą, że przyjaciele, mimo mało przyjemnej sytuacji, z trudem powstrzymali się od śmiechu. Gilbert uniósł brodę i zapatrzył się w okno, za którym, po drugiej stronie patio, mgliście majaczyło skrzydło szkoły.
— Musimy więc uznać, że aktu wandalizmu dopuściły się chodzące tyłem zielone ludziki, ubrane w bioskafandry wzorowane na Felixie, Necie i Nice — powiedział wreszcie. — Całe zdarzenia miało zapewne związek z Czerwoną Planetą, czyli z Marsem. Jak powszechnie wiadomo, tam w atmosferze nie występuje tlen, co powoduje, że niebo ma czerwoną barwę. Marsjanie próbowali skolonizować hall naszej szkoły, wypompowując z niego tlen. Dlatego zrobił się czerwony. Uratowały nas, jak sądzę, wyłącznie nieszczelne okna. Dlatego obcy zmienili taktykę i postanowili zafałszować istotny przekaz z witryny sklepiku. — Gilbert założył ręce z tyłu i zaczął się przechadzać w tę i z powrotem przed stołem sędziowskim. — Dziś obiektem ataku padł sklepik „Łakoć”, jutro może to być „Zgromadzenie Generalne ONZ”. Usunięcie tych trzech „tak" to początek międzyplanetarnej wojny informacyjnej. Tylko od nas zależy, jak zareagujemy, czy staniemy na wysokości zadania, czy zapewnimy godny byt następnym pokoleniom Ziemian. Chyba pora ogłosić mobilizację, nim odetną nam łączność. Taką petycję składam na barki wysokiego sądu. Dziękuję.
Eryka gapiła się na niego szeroko otwartymi oczami. Oskar prawie wjechał pod stół, usiłując opanować śmiech, przyjaciele parskali i prychali, również z trudem się powstrzymując od ryknięcia śmiechem. Maryla dostała czkawki. Tylko Klaudia zachowała powagę i nie nadążała z zapisywaniem.
— Co ty, kurna, wygadujesz? — zdołała wreszcie wydusić Eryka.
— Tylko to przyszło mi do głowy na uzasadnienie tak wiarygodnego dowodu, jakim są chodzący tyłem zieloni ludzie na czerwonym tle.
— Mógłbyś powtórzyć od słowa „międzyplanetarnej", bo się pogubiłam — poprosiła Klaudia.
— Nie zapisuj tego! — skarciła ją Eryka.
— Przecież sama chciałaś, żebym wszystko zapisywała.
— Ale nie takie głupoty. — Eryka pokręciła z rezygnacją głową. — Czy obrona ma coś poważnego do dodania? Coś, w czym nie będzie Marsjan?
— Mam też drugą linię obrony — przyznał Gilbert.
— Mam pisać? — upewniła się Klaudia.
— Oczywiście! — warknęła na nią Eryka. — Przecież ci mówiłam, żebyś wszystko zapisywała.
— Jak widać na nagraniu, wszystko jest odwrócone w lustrze — zaczął Gilbert. — Podejrzewam więc, że sprawa nie dotyczy moich klientów, obecnych tu Felixa, Neta i Niki, tylko ich lustrzanych odbić. I te ich odbicia powinniśmy ścigać z całą surowością i z całą wysokością sądu. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Musimy zacząć od znalezienia lustra wystarczająco dużego, by dało się przez nie swobodnie przejść na drugą stronę...
— „...z całą surowością..." — powtórzyła Klaudia.
— No co ty! — krzyknęła Eryka. — Nie pisz tego!
— To skąd mam wiedzieć, co pisać, a czego nie?
— Trafne pytanie — wtrącił Net.
Gilbert, Eryka, Net, Oskar, Klaudia, Maryla podczas drugiej rozprawy sądu uczniowskiego
- — [...] Ekspert Kurtacz, proszę o zabranie głosu. Ekspert Kurtacz!
Gilbert poderwał głowę znad komiksu.
— Obecny.
— To widzimy — przyznała sędzina. — Ale jaka jest opinia eksperta we wzmiankowanej sprawie.
— We wzmiankowanej sprawie... — Gilbert wstał. — We wzmiankowanej sprawie moja opinia jest ambiwalentna.
Eryka i większa część sali gapiła się na Gilberta, kompletnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
— Jakie pytanie, taka odpowiedź — wyjaśnił uprzejmie. — Nie słyszałem, o co biega, bo czytałem komiks.
Eryka westchnęła i powtórzyła pełne pytanie. Gilbert pokiwał mądrze głową i oświadczył:
— Ford Scorpio mojego taty jest przykładem sztuki abstrakcyjnej, TIR z naczepą to przecież czysty kubizm, miejskie autobusy Solaris Urbino to sztuka użytkowa, a podmiejskie autobusy Autosan to surrealizm z włókna szklanego. Wychodzi na to, że tak, że samochód to jest sztuka przez wielkie „S" albo i przez wielkie „SZ".
Gilbert, Eryka podczas trzeciej rozprawy sądu uczniowskiego
Motto[edytuj | edytuj kod]
- Niezależnie od oczekiwań innych powinniśmy być sobą i pozostać sobie wiernym.