Wydział Transportu
Wydział Transportu – jeden z głównych wydziałów Instytutu Badań Nadzwyczajnych, którego szefem jest profesor Luboń. Ta część Instytutu zajmuje się… transportem. Jako jedna z nielicznych nie jest tajna – oficjalne wyjaśnienie to takie, że pracownicy osiągnięciami z tej dziedziny chcą się chwalić wszem i wobec, ale prawda jest taka, że są w tyle za wszystkimi, więc i tak nie ma czego ukrywać.
Wygląd
Wydziału Transportu znajduje się na poziomie -1, do którego należy dotrzeć windą. Prowadzi do niego podziemny korytarz łączący Pałac Hrabiego Podszczypińskiego z budynkiem „A” instytutu. Betonowe ściany ustępują miejsca taflom mlecznego szkła. Po drodze mija się dużo „tajnych pomieszczeń gospodarczych”, biur oraz Wydział Pogody.
Drzwi Wydziału Transportu zrobione są z matowego szkła i opatrzone odpowiednim napisem oraz piktogramem w postaci schematycznej ciężarówki. Po naciśnięciu przycisku dwie mleczne tafle wsuwają się w ściany po obu stronach. Oczom ukazuje się opustoszały sekretariat. Pali się jedynie kilka lamp sufitowych, a za blatem recepcji niewidoczny monitor rzuca błękitny poblask na regały.
Przez otwarte drzwi wchodzi się do dalszej części wydziału. Jest to podłużna hala, wysoka na dwie kondygnacje, zastawiona częściami większych lub mniejszych maszyn.
Niektóre eksponaty
- w połowie rozebrany pojazd, przywodzący na myśl wehikuły znane z Gwiezdnych wojen,
- coś przypominające koło ciężarówki z wielką jak dłoń nakrętką,
- skrzyżowanie samochodowego boksu dachowego z poduszkowcem,
- mechaniczny ślimak, stojący na końcu ścieżki z zastygłego syntetycznego żelu,
- przegubowy autobus miejski, pozbawiony połowy blach z karoserii,
- szkielet samochodu wielkości Smarta,
- rozłożony na części silnik elektryczny,
- dwumetrowy model sterowca próżniowego, unoszący się pod sufitem,
- makieta stacji ładowania, która zastąpi znane obecnie stacje benzynowe. Mieści się w gablotce przy ścianie. Przedstawia parking z zatoczkami, gdzie samochody stoją pod kątem 45°, każdy – przypięty przewodem do niewielkiego słupka. Reszta wygląda jak współczesna stacja benzynowa z barem, sklepem i kasami, ale bez dystrybutorów paliwa,
- quad z ośmioma krabowymi odnóżami zamiast kół,
- elektryczna deskorolka,
- amfibia – samochód terenowy na umiejscowionych blisko siebie sześciu potężnych kołach. Sądząc z kształtu podwozia i dysz strumieniowych, może pływać,
- składzik mniejszych pojazdów, przypominających rowery, hulajnogi lub wręcz taborety na kółkach,
- elektryczny motocykl,
- pełzający dywan.
Kiedyś używano także mułów, a później koni, jednak z tych drugich ostatecznie zrezygnowano w latach trzydziestych. Potem były wykorzystywane w transporcie farmerskim, ale tam nie było mowy o żadnym postępie, więc Instytut się tym nie zajmował.
Komentarze (0)